Każdy chyba student, czy choćby kandydat na studenta zna program Erasmus – słyszał nieraz: że to okno na świat; że poszerza horyzonty; pozwala nawiązać znajomości; czyni ze studentów obywateli Europy; zwiększa szanse na dobrą pracę…Wszystko to prawda, takich pozytywnych haseł jest bez liku i można je mnożyć bez końca. Jeśli jednak chcemy do tematu podejść konkretnie i realistycznie, musimy zebrać i uporządkować trochę wiadomości. I dowiedzieć się bardziej szczegółowo, co to za program i jaka jest jego historia, jak zapisać się na Erasmus, gdzie w jego ramach pojechać, no i – ile może to kosztować?
Zacznijmy więc od początku.
Jest to program wymiany studentów – działa już od 1987 roku! Stworzony został przez Komisję Europejską. Jego główną ideą od początku było dążenie do rozwijania międzynarodowej współpracy między uczelniami, czyli również naukowcami, wykładowcami, ale przede wszystkim studentami – czyli Wami!
A dlaczego nazywa się „Erasmus”? Otóż dlatego, że takie imię nosił Erazm z Rotterdamu (1466-1536), słynny „książę humanistów”, pedagog i filozof z Holandii. Pobierał on nauki na wielu uczelniach różnych krajów Europy. Był bardzo otwartym i wszechstronnym człowiekiem. Na patrona został wybrany także i z powodu swoich poglądów na edukację. Bardzo ciepło i życzliwie odnosił się do dzieci i młodzieży. Uważał, że nie powinno się ich w szkole traktować zbyt surowo. Należy uczyć, bawiąc; zadbać o to, by uczeń czerpał z nauki przyjemność i satysfakcję, wzbudzić w nim autentyczne zainteresowanie. Bardzo to współczesne poglądy i czynią go idealnym patronem takiego przedsięwzięcia.
Program Erasmus to oczywiście głównie studenckie wyjazdy na zagraniczne uczelnie, ale nie tylko. Jest przeznaczony także dla pracowników uczelni, promuje ich mobilność, stwarza możliwości udziału we wspólnych programach, projektach i grantach. Zdarza się, że do uczestnictwa zapraszane są również inne instytucje, organizacje lub przedsiębiorstwa współpracujące ze szkołami wyższymi.
Program obejmuje wszystkie kraje członkowskie i kandydujące UE i EOG (Europejskiego Obszaru Gospodarczego). Poza wspieraniem współpracy uczelni wyższych zakłada również wymianę kadry akademickiej i opracowanie spójnych programów nauczania. To ostatnie jest związane z przyjęciem wspólnego Europejskiego Systemu Transferu Punktów przez wszystkie uczelnie uczestniczące w tym programie. Dzięki temu systemowi mogą one nawzajem akceptować egzaminy i zaliczenia, a Wy nie musicie „nadrabiać” straconych zajęć. To znaczy, że po powrocie z wyjazdu cały semestr (lub dwa) na własnej uczelni macie i tak zaliczony.
Realizacja programu trwała w latach 1987–1994, później został zastąpiony przez program Socrates I w latach 1995–1999, a następnie przez Socrates II w latach 2000–2007.
Obecnie przekształcił się w Erasmus+ – program Komisji Europejskiej na rzecz edukacji, szkoleń, młodzieży i sportu na okres 2014–2020. Jest o wiele bardziej rozbudowany od „wersji podstawowej” i stwarza większe możliwości. Łączy kilka edukacyjnych inicjatyw: Lifelong Learning Programme, programu Młodzież w Działaniu, Erasmus Mundus, Tempus, Alfa, Edulink i programów współpracy z krajami uprzemysłowionymi w dziedzinie
szkolnictwa wyższego. W jego ramach możecie wyjechać na okres do jednego roku, czyli na jeden lub dwa semestry.
Oczywiście, podstawą wyboru jest język używany w kraju, do którego chcemy się udać. Ale, jeśli jesteście studentami anglistyki czy germanistyki, wybór wcale nie jest taki oczywisty. Bo przyszły filolog angielski może wybrać Anglię, Szkocję lub Irlandię, a germanista – Niemcy Liechtenstein, Szwajcarię czy nawet Belgię. Wybór zależy i od naszych osobistych preferencji, i od specjalizacji (bo niektórzy chcą zająć się wybraną odmianą języka). Z jednej strony, warto wybrać kraj „podstawowy” (Anglia, Niemcy), gdyż dzięki temu przyswoimy sobie kanoniczną wersję języka. Ale z drugiej – jeżeli ktoś planuje zawodowo związać się z innym krajem – warto poznać używaną w nim odmianę czy nawet dialekt. Wasz wybór nie ogranicza się jednak do krajów bezpośrednio związanych ze studiowaną filologią. Tak naprawdę, jeśli znacie język angielski, możecie wybierać spośród niemal wszystkich objętych programem uczelni. Studentom nieznającym języka danego kraju (szczególnie jeśli jest on mało popularny) oferują one możliwość uczęszczania na zajęcia i zaliczania egzaminów właśnie po angielsku. To może być świetna opcja dla tych, którzy chcą się nauczyć nowego języka. Nawet jeden semestr wystarczy, by osiągnąć w nim poziom komunikacyjny. Jeśli jeszcze zastosujecie metodę immersji, wrócicie już, znając nowy język obcy na poziomie minimum średnio zaawansowanym. Metoda immersji jest to – przypomnijmy – tzw. zanurzenie, czyli otoczenie się językiem zewsząd, tak bardzo, jak to możliwe. Za granicą dzieje się to poniekąd samoczynnie, ale możemy ten proces jeszcze wspomóc. Warto przysiąść do podręcznika do gramatyki, by wiedzę zdobytą głównie „ze słuchu” usystematyzować. Polecamy jak najczęściej wdawać się w rozmowy, pogawędki, nawet krótkie wymiany zdań, choćby pytając przechodniów o drogę. No i jak najwięcej czytać (książek, bieżącej prasy), wybrać się do teatru czy muzeum, by poznać także kulturę. Oczywiście, te wszystkie metody doskonalenia języka warto stosować także wtedy, gdy jedziemy do kraju posługującego się tym językiem, który studiujemy.
Podsumowując: jeśli chodzi o to, dokąd wyjechać, wybór jest duży i świat stoi przed Wami otworem.
Dla studenta bardzo ważna jest jeszcze jedna kwestia: ile to wszystko kosztuje? Studencki budżet, wiadomo, zwykle jest raczej skromny…A wiemy przecież, że różne stypendia w różnym stopniu pokrywają wydatki na nawet najbardziej podstawowe potrzeby…
A Erasmus? Popatrzmy najpierw na „twarde” dane – wysokość kwoty zależy od kraju docelowego. Na rok akademicki 2019/2020 stawki (w euro na miesiąc) kształtują się tak:
Tak to wygląda, jeśli jedziecie na studia. Jeśli natomiast wybieracie się na praktyki, jest to odpowiednio:
Czy takie pieniądze wystarczą, by sobie za granicą zorganizować życie? Zwykle tak, gdyż w ramach programu większość uczelni proponuje mieszkanie w akademikach, których ceny nie są wysokie. Zapewniają też dostęp do stołówek czy jadłodajni na studencką kieszeń. Zazwyczaj zresztą wyznaczona jest do tego specjalna osoba. Zajmuje się pomocą studentom przyjeżdżającym w kwestiach nie tylko edukacyjnych, ale i logistycznych.
Pamiętajcie też, że widełki uwzględniają tylko ogólne kryteria, a w trudnej sytuacji zdrowotnej czy finansowej jest możliwość uzyskania wyższego dofinansowania.
A właściwie po co ten Erasmus?
Tylko po co zadawać sobie tyle fatygi, załatwiać nudne formalności i na rok czy pół roku zmieniać całe życie? Skoro i tak studiujemy język obcy, a wiadomo, że Lingwistyczna Szkoła Wyższa uczy go na zaawansowanym poziomie?
Otóż dlatego, że taki wyjazd przynosi pożytki nie tylko naukowe (choć te są niewątpliwe). Jego praktyczną zaletą jest to, że pozwala naprawdę z bliska poznać inną kulturę – poprzez codzienne życie. Ale przede wszystkim poznajemy ludzi – żywych, namacalnych i konkretnych. Takie znajomości poszerzają horyzonty, bo uczą, że wiele rzeczy „można inaczej”, pokazują inną perspektywę. Są też szansą na zbudowanie trwałych i ubogacających relacji, także zawodowych. Kto wie, czy z nowo poznanymi kolegami z zagranicznej uczelni nie będziecie kiedyś dokonywać międzynarodowych transakcji handlowych? Albo może założycie dwujęzyczne biuro tłumaczeń? Lub też jako nauczyciele zorganizujecie między swoimi krajami wymianę uczniów? Może będziecie w redakcjach, wydawnictwach tłumaczyć i publikować nawzajem swoje teksty? Tak naprawdę, bez względu na to jaką ścieżkę (czy nawet autostradę) kariery planujecie, zawsze możecie ją rozszerzyć poza granice Polski. Dlaczego by nie? To takie programy jak Erasmus pokazują, że praktycznie nie ma przeciwwskazań. Uczą rozmachu i odwagi w planowaniu różnych życiowych przedsięwzięć.
No i takie zagraniczne stypendium dobrze wygląda w CV. Jeśli poradziliście sobie (językowo) ze zorganizowaniem życia w innym kraju, poradzicie sobie i w pracy wymagającej międzynarodowych kontaktów.
Życzymy więc udanych wyjazdów!